Zdrowa żywność a żywienie w szkołach

Batalię o zdrowe żywienie brytyjskich dzieci rozpoczął Jamie Oliver, człowiek związany z kuchnią i kulinariami, szef kuchni, kochający proste i zdrowe posiłki. Przez wiele lat nie mógł zrozumieć, dlaczego dzieci w szkołach brytyjskich faszerowane są śmieciowym jedzeniem pochodzącym od firm cateringowych, przygotowywanym w szkolnych kuchniach z głęboko mrożonych produktów i półproduktów, podczas gdy okolice miast i miasteczek pełne są drobnych producentów żywności, którzy produkują w przystępnych cenach produkty żywnościowe pełnowartościowe, bez użycia chemicznych środków i polepszaczy smaków. Batalia trwała wiele lat, ale Jamie osiągnął sukces. Wykazał, że szkolne posiłki wcale nie są wiele droższe od tych cateringowych, a ich wartość zdrowotna jest zdecydowanie większa. Udało się uzyskać dofinansowanie od brytyjskiego rządu, wydaje się więc, że na razie sytuacja przebiega pomyślnie dla zdrowia brytyjskich dzieci. Dlatego ze zdziwieniem można odnotować fakt, że polskie szkoły, w których zespół pań kucharek przygotowywał codziennie dzieciom proste ale smaczne i zdrowe posiłki, chcą odejść od tego modelu na rzecz obsługi cateringowej. Czy to, co udało się wprowadzić na Wyspach Brytyjskich, a co walczono przez wiele lat, u nas funkcjonowało od zawsze, trzeba pogrzebać? Wprowadzajmy zmiany na lepsze, nie na gorsze. W końcu chodzi tu o zdrowie najmłodszych, którzy kiedyś staną się pełnowartościowymi obywatelami. Czy ci obywatele koniecznie muszą mieć kiedyś problemy ze zdrowiem w imię drobnych oszczędności?